Opowieść Wielkanocna
Najbardziej charakterystyczne są dla Górnego Śląska zwyczaje i obrzędy wiosenne, ponieważ w nich zachowało się najwięcej zjawisk reliktowych, od bardzo dawna zakorzenionych w kulturze rodzimej. Obrzędy te są silnie związane z wierzeniami agrarnymi, hodowlanymi.
W okresie wiosennym wszystkie one podporządkowane są procesowi czyszczenia - szeroko pojętemu, a więc w znaczeniu dosłownym, przenośnym i sakralnym.
Wielki Post zaczyna się od Środy Popielcowej i trwa 52 dni, jest to okres surowej ascezy.
Dawniej, we wczesnych wiekach średnich nikt nie odważyłby się w tym czasie głośno śpiewać, tańczyć, jeść bez umiaru i zażywać uciech cielesnych.
To właśnie w 1248 roku Synod Wrocławski zadecydował, że Wielki Post rozpoczyna się od Środy Popielcowej.
Było to poniekąd zgodne z dawnymi prasłowiańskimi praktykami, według których nie wolno było składać bóstwom jakichkolwiek ofiar bez wcześniejszego oczyszczenia.
To zaś znaczyło ascezę i Wielki Post, który rozszerzał się w miarę chrystianizacji.
Jeśli jeszcze w II wieku trwał 40 godzin,
to już w wieku III cały tydzień,
a w wieku IV 40 dni,
a od XII wieku post trwa sześć tygodni.
Jeszcze za panowania Bolesława Chrobrego za nie dotrzymanie postu groziła kara wybicia zębów i - jak pisał znany historyk kultury Łukasz Gołębiowski - mogła przyjść szperchotka, czyli spersonifikowane świdry, które z żołądka wydobywały jadło.
Lud był przekonany, że największym grzechem było nie dotrzymywanie postu.
Oskar Kolberg - zbierając materiał dotyczący kultury ludowej wszystkich regionów, zwrócił uwagę na to, że w Środę Popielcową „pospólstwo odprawia tzw. szynkowiny. Pije popułczyny po szynkowniach jakby ostateczne spłukiwanie zbytków zapustnych” (poprawiny weselne, by nic się nie zepsuło, a wszystko na stole było własnością całej społeczności wiejskiej).
W czasie postu potrawami codziennymi, postnymi były pogańskie krupy, czyli kasza gryczana, kapusta, kwas z kapusty kiszonej, gorzka kawa zbożowa, zacierka i żur. Powszechnie stosowanym wejściem w czas postu było posypywanie głów popiołem, na pamiątkę słów Starego Testamentu: „ Z prochu powstałeś i w proch się obrócisz”.
Popiołowi przypisywano moc oczyszczającą, ponadto wierzono, że może on powodować płodność, a u mężczyzn potencję.
- Czynność zbierania popiołu ze Środy Popielcowej przenoszono na pola, posypywano nim nie tylko sadzonki, ale także ziarno przeznaczone na siew.
Każdy, porządny człowiek wspólnoty lokalnej, musiał iść do kościoła „ posypać głowę”.
W Środę Popielcową używano garnków, w których nigdy nie gotowano niczego tłustego, a w rodzinach biednych odbywało się wyparzanie garnków.
Post pojmowano dosłownie. Na stole pojawiał się żur (na Śląsku). Zupa ta była potem, tuż przed Wielkanocą, w środę, czwartek, piątek, a niekiedy i w sobotę Wielkiego Tygodnia, palona, grzebana, topiona, niszczona gdyż zbliżał się czas upragnionej szynki i jaj.
W Niedzielę Palmową przypadał czas święcenia gałązek wierzbowych, czyli Palm. Zwyczaj związany był z pogańskimi wierzeniami, wg którego to właśnie gałązki wierzbowe były symbolem życia.
Mocno wierzono, że jeśli się kogoś nimi uderzało, to dawało mu to zdrowie i siłę.
Praktyką ogólnie stosowaną było połykanie bazi, co miało być skutecznym remedium na ból gardła i przeciwdziałać wszelkim jego chorobom.
W interpretacji chrześcijańskiej - święcenie palm jest pamiątką wjazdu Chrystusa do Jerozolimy.
Skupimy się na najważniejszych zwyczajach dotąd stosowanych w okresie Świąt Wielkanocnych. Bardzo znanym i szanowanym zwyczajem było topienie Marzanny.
Zwyczaje i obrzędy polegające na wyrzucaniu zła, zimy, choroby, zdrady występują w kulturze ludowej często. Odzwierciedlają one potrzebę zasadniczej odnowy, oczyszczania się.
Potrzeba była tak silna, a grzechy - oraz nieszczęścia tak ludziom ciążyły, że większość zwyczajów i obrzędów skupia się właśnie na rytualnym niszczeniu wszelkiego zła.
Upostaciowione jest ono jako słomiana kukła, którą może być Marzanna, Marzaniok, Judasz, czy wcześniej niedźwiedź.
Zło - w zależności od subregionu Śląska - wypędzano w różnoraki sposób. Czasem czyniono to za pomocą krzyku, hałasu lub gwizdu.
Sporządzano w tym celu klekotki, blaszane bębny i różne urządzenia.
Kukła przedstawiała i symbolizowała zimę, choroby, zdradę i wszelkie zło.
W Niedzielę Marzanią, czyli w czwartą niedzielę pasyjną dokonywał się obrzęd topienia Marzanny. Obecnie jest to dzień 21 marca.
Jan Długosz - pierwszy wydobył źródła czeskie, synodalne i w oparciu o nie zbudował całą koncepcję słowiańskiego pochodzenia obchodu.
Według Alberta Briknera zwyczaj miał przywędrować do Polski z Czech. Wywód swój wsparł na najstarszym źródle historycznym, mówiącym o występowaniu obrzędu Marzanny rozporządzeniami synodu praskiego.
Z kolei Zofia Staszczak - etnolog z Poznania podkreśliła, że jest to zwyczaj najbardziej popularny na Śląsku, zwłaszcza Śląsku Opolskim.
W 1842 roku Józef Lompa zapisał: „Słyszałem, że w Bobrownikach, Piekarach, wsiach za Tarnowskimi Górami jeszcze Marzannę wynoszą, a Dziewannę wnoszą”.
Oskar Kolberg, który co prawda nigdy na Śląsku nie był, ale którego bardzo interesowały zwyczaje i obrzędy tego regionu, przytacza przesłany mu tekst z okolicy Głogówka.
Tekst ten pochodzi z zapisu niemieckiego podróżnika Szmerpfeila z końca XVIII w.
Śpiewano go topiąc Marzannę:
„Śmierć się wije u płotu,
szukający kłopotu”.
Więcej danych przekazał Lucjan Malinowski - dialektolog, który pisał ze Śląska Opolskiego w 1869 roku w liście do przyjaciela: „ Zapomniałem ci przódy donieść o nader ważnym odkryciu jakie zrobiłem dla mitologii słowiańskiej i w ogóle indoeuropejskiej”. Jest to obrzęd dotąd w prawie całym Śląsku zachowany - Topienie Marzanny.
Tu następuje dokładny opis topienia Marzanny i wnoszenie Gaika oraz tekstów śpiewu. Przyczyniając się do ich utrwalenia.
W większości wsi słomianą kukłę, ubraną w strój śląski zatykano na wysokiej żerdzi. Następnie przy śpiewie, wciąż aktualnych przekazów, których tylko refren był ten sam:
„Marzanna, rosła, aże urosła” - wynoszono kukłę poza granicę wsi, a potem wrzucano ją do wody, topiąc w ten sposób w rzece lub stawie - upostaciowioną śmierć, zimę, choroby i wszelkie zło.
W niektórych częściach Śląska topienie Marzanny oraz chodzenie z zielonym Gaikiem było jednym zwyczajem składającym się z dwóch etapów. Po pożegnaniu zimy - a więc Marzanny wracano do wsi z wiosną (Gaikiem zielonym) i śpiewano : „ Wyniosłychmy Marzaneckam ze wsi, przyniosłychmy zielony Gaik do wsi…” - (w Dobrzyniu i Siołkowicach).
Oprócz kukły przedstawiające Marzannę kobiety żegnały Marzynioka.
Był to symbol nie tylko zimy i chorób, ale przede wszystkim alkoholizmu, który szerzył się na Śląsku przez cały XIX wiek. Niewiasty gromadnie wypędzały tę najbardziej dokuczliwą chorobę męską. W kieszeni Marzynioka była butelka z wodą, a do ręki wkładano kieliszek.
Korowód koniecznie musiał przekroczyć granicę wsi - szło przecież o to, by zło przepędzić poza granice gminy i własnej społeczności lokalnej.
Marzanio niedziela uchodziła za dzień pechowy. Wierzono, że w tym dniu łatwo się utopić (Siołkowice), ponieważ demon wody - utopiec - ma wtedy szczególną moc, nad mieszkańcami wsi. Wówczas nie powinno się także chrzcić dzieci.
Jeśli w czasie prowadzenia Marzanny, przez wieś kukła na żerdzi zajrzałaby komuś do okna, zapowiadało to rozmaite nieszczęścia, a nawet śmierć. Toteż dzieci i młodzież noszącą kukłę obdarowywano słodyczami, aby kukła nie miała chęci zajrzenia w okno ofiarodawcy.
Z kolei w Raciborskiem pominięcie jakiejś zagrody w tracie obnoszenia Marzanny traktowano jako obrazę.
Często też zamiast pieśni o Marzance śpiewano o Świętym Jerzym, który ziemię otwiera, aby trawa rosła.
W 1879 roku ksiądz Andrzej Hytrek pisze: „…Gałązki Gaika wtykano do drzwi stodoły, stajni, w różne miejsca domu, gdyż wierzono, że są one dobrym środkiem zabezpieczającym przed złem, czarownicom, gradem i piorunami. Oba te obrzędy występowały nie tylko na Śląsku, ale i na Morawach i Czechach. Dowodzi to ich wspólnej prewinencji.
Najwięcej zwyczajów skupionych jest wokół Wielkiego Tygodnia.