Najwięcej zwyczajów skupionych jest wokół Wielkiego Tygodnia poprzedzającym Święta Wielkanocne. Otwiera je tzw. Żurowa Strzoda (środa).
Nazwa pochodzi od wspomnianego już wcześniej żuru, który stał się na Śląsku potrawą regionalną.
W tym dniu palono wszystkie stare szmaty ,śmieci, zużyte miotły i wszelkie brudy.
Palenie śmieci, nazywano na Śląsku Opolskim, paleniem żuru.
Brano stare rzeczy, na miotły nasycano je naftą, smołą lub żywicą i zapalano na wysokich żerdziach.
Biegano po polach, pagórkach, dąbrowach i uderzano w ziemię i nakazywano by dobrze rodziła.
Na ogół wołano przy tym:
„Żur pola - buchty wola” ,
„Co krok to snop”,
„ Co stopa to kopa”.
Najcenniejszy opis „palenia żuru” pochodzi ze Śląska Opolskiego z 1879 roku, a utrwalił go wspomniany już wcześniej ks. Andrzej Hytrek.
W Krakowskiem istnieje zwyczaj grzebania żuru.
Żur jako skisła polewka tak się ludziom sprzykrzył, iż w Wielką Sobotę urządzano mu pogrzeb, za to, „że przez sześć niedziel panował nad mięsem”, morząc żołądki ludzkie słabym posiłkiem - pisał w XVII w. Jędrzej Kitowicz.
Wielki Czwartek jest silnie związany z obrzędem religijnym na pamiątkę Męki Pańskiej.
W tym dniu rozpoczyna się tzw. palenie Judasza.
Słomianą kukłę wyposażaną w 30 szkiełek symbolizujących 30 srebrników nazywano Judaszem, a za zdradę Jezusa, albo zrzucano ją z wieży, albo topiono lub wypędzano za granice wioski.
Najstarsi ludzie przypominają sobie, że w czasie korowodu śpiewano:
Judasie, Judasie
Przeklęty zdrajco Pana swego
Na coś ty go sprzedoł
Jezusa niewinnego?
Kiejbyś Go był sprzedoł
Najświętszej Panience
Byłaby ci dała
Srebrników i więcej.
W Wielki Czwartek wiązano dzwony, a ich głos zastępowały kołatki, klekotki i klepaczki.
Klekotkami oznajmiano ludziom we wsi, że nadchodzi Korowód Judaszowy. W tym dniu w wielu domach śląskich - tak jak w Wielki Piątek - zasłaniano lustra, zatrzymywano zegary, niemal tak, jak gdyby umarł ktoś z domowników.
Niektórzy już w Wielki Czwartek zakładali czarną odzież.
Nie wolno było tego dnia do drugiego Święta Wielkanocy wykonywać żadnych prac ciężkich polowych, a szczególnie zabronione było wywożenie obornika. Nogi winno się było nacierać popiołem, czasem natrzeć je tłuszczem. W tym dniu odbywało się w śląskich domach rytualne mycie nóg rodzicom i starszym (opolskie). Wykonywały to dzieci, które w zamian otrzymywały łakocie. Czasem z rękawa mytego do miednicy wpadała niespodziewanie moneta jako wyraz wdzięczności za czynność mycia nóg.
Nóg się nie wycierało. Nogi musiały same obeschnąć, gdyż wierzono, że to dla zdrowia.
W niektórych śląskich wsiach odbywało się rytualne mycie całego ciała, czasem zaś udawano się z Wielkiego Czwartku na Wielki Piątek do Piekar czy do klasztoru na Górę św. Anny, aby tam w sanktuariach przy modlitwie i pieśniach poddać się rytualnemu myciu całego ciała.
W Krapkowicach na Śląsku Opolskim zapalano ogniska i wrzucano do nich kartki z grzechami, wierząc, że w ten sposób niszczy się własne złe nawyki, i co ważniejsze, jest to znakomita okazja do oczyszczenia się po to, by zacząć życie od nowa.
W Wielki Piątek o świcie, kto tylko mógł, ten spieszył na tzw. cedron czyli na zwyczajowe obmywanie się w najbliższej rzece czy potoku.
Wierzono, że zabieg ma uzdrawiająca siłę, przeciw działa chorobom, zwłaszcza liszajom, owrzodzeniom i innym schorzeniom skóry.
Również i w tym wypadku nie wolno było się wycierać, gdyż woda miała sama obeschnąć - jest to na pamiątkę tego, że „Pan Jezus się mocno pocił, ale żodyn mu czoła nie wytarł” (Gogolin). W tym dniu aktywizowały się dawne, magiczne wierzenia. Tak np. wierzono, że: odciski z nóg odpadną jeśli o świcie boso będzie się gnój deptać, woda w tym czasie zmienia się w wino na kilka sekund, trzeba tylko wiedzieć kiedy, nie wolno pod żadnym pozorem w tym czasie pożyczać pieniędzy, gdyż można stracić szczęście, należy się ze wszystkim bardzo ostrożnie obchodzić, ponieważ zło czyha wszędzie na człowieka.
Rodzice i starsze rodzeństwo prowadzą dzieci do Bożego Grobu do całowania Krzyża, kiedy dziecko Krzyż całuje kładą dorośli obok niego niespodzianki, jajko malowane lub inne bawidełka.
W tym dniu przed kościołem ustawiano pełno straganów, gromadnie przybywali handlarze z różnymi straganami.
Gospodarzom ułatwiało to zakupy zaś dla dzieci był to dodatkowy bodziec, żeby pójść do kościoła ucałować Krzyż.
W tym dniu ludność opolska wierzyła, że o północy zakwitnie paproć - Piotr Przywara napisał: zielsko leśne, niewiele, albo nic nie warte, ale piękne szczyci się od dawien dawna sławą czarodziejską, mianowicie jej kwiat. Nikt wprawdzie tego kwiatu nie widział, ale być musi.
Pisząc o skarbach zakopanych w podziemiach podkreślił, że co sto lat tylko w Wielki Piątek o 12 w nocy widać mocny ogień, to pieniądze gorą. W ten czas każdy może iść zabrać skarby, ale nie śmie od czasu jak ujrzał ogień ani słówka wymówić, bo zaraz się zapadnie znowu na sto lat.
I jeszcze jeden tekst P. Przywary warto przytoczyć, gdyż jest on także związany z Wielkim Piątkiem. W Wielkim Dobrzyniu jest za wsią dół z czarną, cichą, tajemniczą wodą. Stała tam niegdyś karczma. Wesoło tam zawsze było i huczno. Swawolno przy kieliszku, śpiewach i tańcach. Nawet w Wielki Piątek urządzano sobie muzykę. Za karę naraz wszystko się zapadło. Woda nie ruchomo stoi głęboko i szuwary szeleszczą złowrogo. Mówią też, że tam jest wejście do piekła.
W Wielki Piątek do dziś dnia ma się tam słyszeć hałasy i krzykanie, ale każdy ucieka z daleka, bo kto to usłyszy, tego czeka nieszczęście.
Wielka Sobota znana jest głównie ze święcenia pokarmów i ognia.
Pod koniec XVIV w. od ognia poświęconego w Wielką Sobotę zapalano ogień w domowym piecu.
Głowianki zapalone nad Wielko Sobotnim Ogniem, szczapy drewna wykorzystywano do robienia małych krzyżyków, które następnie noszono na pola, aby grad nie czynił plonom szkody, zatykano je również w szczelinach dachów, w rogach stodół - co by wicher dachów nie zrywoł (Dobrzeń Wielki). Równocześnie w tym dniu święcono potrawy: chleb, sól, wino, jaja, wędzonkę, wędliny, chrzan oraz babę wielkanocną.
Wielkanoc
Wczesnym rankiem w Niedzielę Wielkanocną odbywa się Rezurekcja po której cała rodzina wracając z uroczystego Zmartwychwstania Pańskiego zasiada w domu do uroczystego Śniadania wielkanocnego. Gospodarz składa całej swojej rodzinie bliskim i krewnym najserdeczniejsze życzenia z okazji Zmartwychwstania Pańskiego.
Na stole oprócz wymienionych wcześniej potraw musiał być także chrzan, który miał upamiętnić, że Chrystusa pojono przed śmiercią żółcią. Chrzan musieli spróbować wszyscy, nawet małe dzieci.
Niemieckie źródła etnograficzne z 1903 roku podkreślały, że rolnicy na Górnym Śląsku zjadali chrzan całymi łyżkami, gdyż widzieli w nim symbol cierpienia Chrystusa.
Skorupki z jaj zbierano i zanoszono na pola, ponieważ miały posiadać moc odstraszania kretów i gadów.
W Niedzielę Wielkanocną powszechną kiedyś zabawą dorosłych mężczyzn, a głównie męskiej młodzieży było tzw. kulanie jajec: Józef Lompa pisał, iż był to zwyczaj słowiański i staropolski. Tworzono z desek pochylnię, a w ziemi wykopywano wgłębienie, czyli duckę. Po desce kulano do ducki jajka. Wygrywoł ten, który wkulnął do niej najwięcej jajec.
Najstarsza, historyczna wzmianka śląska o tej niegdyś bardzo popularnej zabawie pochodzi z 1454 roku. Jest to dokument w którym mówi się o tym jak Sołtys z Pawłowic pod Olesnem otrzymał od władz przywilej urządzania specjalnego placu na wspomniane kulanie jajec.
Zapis ten można uznać za dowód powszechności tej zabawy.
Poniedziałek Wielkanocny
W całej Polsce na czoło zwyczajów wysuwa się Śmigus Dyngus. W Gliwickiem to - śmiergust, w Prudnickiem - sikacz. Niemiecki badacz Średniowiecza Jan Klapper pisze, że według starosłowiańskiego z wieku XV, polskie słowo śmigać znaczyło „bić rózgą dla płodności” - stąd późniejszy śmigus, zaś dyngusz według niego znaczyło „Polewać kogoś wodą” za co należało się oblewającego obdarować jajkami, pięknie ozdabianymi przez dziewczyny i to właśnie jest dyngusz - otrzymanie zadośćuczynienia za polewanie.
Młodzi chłopcy jak wiemy przechodząc przez wieś z wiadrami pełnymi wody polewali nią napotkane lub też już wybrane dziewczyny. Im bardziej mokra, tym większym cieszyła się we wsi powodzeniem. Jajka barwione były naturalnymi środkami ( cebula, pędy młodej pszenicy, kora dębu, olchy, brzozy). Często nosiły one napisy, które już dużo wcześniej przygotowywały dziewczęta do swoich kawalerów.
Np.
Kogo miłuję temu jajeczko daruję
Gdybyś mnie kochał i miłował
Zamiast cebra wody
Kwiaty byś mi darował.
W niektórych wsiach śląskich dziewczęta uderzały chłopców rózgą wierzbową, aby byli zawsze młodzi, mocni i zdrowi.
Zwyczajem zachodnim, choć pogańskiego pochodzenia, było - i gdzie nie gdzie nadal jest szukanie zajączka. Polega on na tym, że dorośli chowają na łące , w krzakach, na drzewach, w polu koszyczek ze słodyczami. Dzieci musza go same znaleźć.
Jednym z najstarszych zwyczajów na Górnym Śląsku były i nadal są wielkanocne procesje konne.
Wg. Franciszka Rosińskiego geneza ich sięga czasów przedchrześcijańskich, w których już urządzano konne objazdy pół.
Im głębiej w lud wchodziło chrześcijaństwo, tym bardziej zwyczaj wrastał jako istotny element w obchody wielkanocne.
Na Górnym Śląsku występował on w okolicach Gliwic, Raciborza, Rybnika, Olesna, Sternalic, Kluczborka i Nysy. Głównym celem zwyczajów konnych była prośba do Boga o urodzaj.
Istniały przekazy ludowe mówiące o tym jak w jednej wsi zapomniano o procesji konnej i modlitwie o plony.
Rezultat był niemal natychmiast widoczny. Z nieba spadł taki grad, że zniszczył cały zasiew.
Na Śląsku procesje konne miały charakter błagalny. Ich celem było uproszenie urodzaju, odwrócenie klęsk i chorób inwentarza. Zapoznawano młode pokolenie z granicami wsi i pól.
Na przodzie wysuwał się ksiądz proboszcz danej parafii z gospodarzami szukanie Boga, Chrystusa Zmartwychwstałego nazywane czasem Emaus.
W oleskim procesja piesza trwa trzy dni pod rząd. Składanie krzyżyków było już codziennością. Przystrajano wtedy przydrożne kapliczki, krzyże kwiatami i gałązkami, gorąco modlono się o urodzaj.
Usiłowałam przedstawić bogactwo zwyczajów, obyczajów tworzące ogromną więź społeczności w okresie przygotowań od dni Wielkiej ascezy poprzez poszczególne dni zwrócone w przygotowaniach do Świąt Wielkanocnych.
W oczekiwaniu na Święta Wielkanocne chciałam złożyć najpiękniejsze życzenia już dzisiaj wszystkim Członkom Klubu Rozmaitości Kulturalnych Pegaz mieszczącego się w Miejskim Domu Kultury Batory i ich Rodzinom. Czynię to w imieniu dyrektora Sylwestra Paprockiego, wszystkich niezwykle oddanych klubowi pracowników tej placówki i osobiście w swoim własnym. W nadziei, że roczne oczekiwanie spełni nasze życzenia, a przede wszystkim nadzieję, abyśmy tak jak w ubiegłych latach byli wreszcie Razem.
Prowadząca Klub Rozmaitości Kulturalnych PEGAZ mgr Zofia Dytko.